poniedziałek, 20 maja 2013

Maskary do rzęs, te dobre i złe chwile


Jak wiele zapewne z Was, używam prawie codziennie tuszu do rzęs. Przystosował się  w codziennej rutynie wraz z nakładaniem kremu z rana, że nie wyobrażam sobie chyba wyjścia z domu bez.
Kiedyś śmiałam się z takich osób, że nawet do wyrzucenia śmieci muszą się pomalować, a teraz, cóż ... może nie do śmieci, ale na zakupy owszem! Czy to oznacza, że z dziewczynki  urosłam do miana kobiety? Czy może rośnie ze mnie stara pudernica? 


Napisanie, że top 5 to chyba za dużo, bo wciąż nie trafiłam na swój ideał. Za wiele nie wymagam, tylko żeby łatwo się rozprowadzała, trochę pogrubiła/powiększyła widoczne moje rzęsy, nie kruszyła się, nie rozmazywała się w trakcie upałów/ćwiczeń i szybko się zmywała. Wymagam za dużo? ;)


Przetestowałam ostatnio poniższe, kolejność przypadkowa


1. AVON  super enchant maskara
                 2. ANEW lash-transforming maskara + serum


3. RIMMEL scandaleyes maskara
         4. MAYBELLINE define-a-lash maskara
  5. LOREAL paris lash architect 4D

Może zacznę od tych których na pewno nie polecam? 

Avonu, pierwsza, zupełnie nie przypadła mi do gustu, nawet nie wiem czy jej użyłam więcej niż raz. Zapach taki straszny, przypominający stare tusze do rzęs za czasów jeszcze mojej mamy (ktoś wie co mam na myśli?). Nałożenie to mordęga, kruszy się po paru godzinach. Dla mnie osobiście koszmar, wolę zainwestować w coś innego.

Drugi który nie przypodobał się to L'oreala. Delikatnie się zawiodłam, tak reklamowany, z wspaniałym działaniem, dzięki któremu kusimy wspaniałym wzrokiem na prawo i lewo. Skusiłam się, chociaż cena trochę większa niż wszystkie inne tusze, które do tej pory trafiały do mojego kuferka. A tutaj zonk, działa jak prawie każdy inny, tylko że jest droższy. Po za tym wieczorem koszmar z zmywaniem go z oczu, nie wystarczała zwyczajna już watka nasączona najzwyklejszym tonikiem to twarzy - musiałam męczyć się z tłustymi mleczkami*



Dalej z maskarami mam dylemat, bo chyba wszystkie sprawowały się przyzwoicie dobrze. 

ANEW przyjemnie się rozprowadzało, zmywało, pozostawiało na oczach bez żadnych minusów, tak samo DEFINE A LASH - szczoteczki cieńkie z gęstymi włoskami to umożliwiały (moje ulubione).
Za to Tusz RIMMELA pięknie wykręcał rzęsy, ale delikatne przestawienie się na grubą szczotę trwało ;) 
Żadne nie uczulało.

Mimo, że L'oreal nie wypadł za dobrze w tym notowaniu, zamówiłam sobie inną maskarę tej firmy. Mam miękkie serce, więc jeszcze jedną szanse daję i czekam na L'oreal false lash flutter.
Umieram z ciekawości ;-) Bo wszystkie powyższe mi się pokończyły ;)



A Wy macie jakieś swoje sprawdzone ulubione?



* Do czasu znalezienia tonika do demakijażu oczu nivea KLIK







2 komentarze:

  1. Żadnej z nich nie używałam, ale że L'oreal się nie sprawdził, no no :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zdziwiła, bo na nią najbardziej liczyłam ;)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...